Po mojemu własnie tak, nie ma powodu dla którego dziecko ma nie podejmować decyzji w tak osobistej sprawie jak wiara.
I przepraszam Cię, widzisz różnicę między lekcja w szkole a "lekcja" która się zaczyna od modlitwy, której programu ani wykonania nie weryfikuje nikt poza kurią, która prowadzi człowiek życiowo zależny od kurii? To nie jest nauka tylko indoktrynacja. I o ile mogę rozumieć indoktrynację na języku polskim, WOS czy historii, to indoktrynacja na religii nic państwu i spoleczenstwu nie daje.
Wyście może nie obrażali uczuć ani poglądów (albo tak to pamiętasz bo i pamięć, i empatia nasza jest zawodna), ja pamiętam jak sie ładnie wypowiadano o ateistach albo innowiercach, jaki obrzydliwy nacisk stosował katecheta, żeby koleżanka wróciła na katechezę, jak piekłem straszyły małe dzieci nawiedzone katechetki. Jak się okłamywalo na tych lekcjach od małego co do tysiąca rzeczy na tym świecie. A u mnie wcale hardkoru nie było. Więc nie, nie uważam że rodzic powinien decydować o uczestnictwie dziecka w katechezie. To nie jest neutralna lekcja etyki, filozofii czy religioznawstwa. Wole nie myśleć co czuły "niedopasowane" dzieci jak się zaczynały pojazdy po LGBT itd. Pamietam księdza na rekolekcjach (wtedy oczywiście inna nauka/ konieczność zapewnienia opieki dzieciom stawała się niepotrzebna, prawda?) opowiadającego 10-latkom że u niego na misji (chyba siedział w Belgii) to by nas chcieli wszystkich abortować żeby zostało 15 mln Polaków niewolników na usługi dla nich.